Thomas Muller wyjaśnia, dlaczego zwycięstwo w Pucharze Świata z Niemcami było najsłodszym ze wszystkich trofeów, jakie zdobył w swojej karierze

Wygrawszy wszystko, co było do wygrania z klubem z dzieciństwa, można by wybaczyć myślenie, że Thomas Muller miałby trudności z wyborem największej nagrody w błyskotliwej karierze. Byłbyś w błędzie. Jedenaście lat po tej niezwykłej nocy w Belo Horizonte radość, którą on i jego koledzy z drużyny byli w stanie przynieść 80 milionom Niemców, jest na szczycie.
Muller był jednym z najlepszych zawodników Mistrzostw Świata 2014, turnieju, na którym Niemcy po raz pierwszy jako zjednoczony naród zdobyły Puchar Świata, pokonując gospodarzy, Brazylię, w półfinale, zwyciężając 7:1 8 lipca, a pięć dni później pokonując Argentynę na Maracanie.
35-latek, który opuścił Bayern Monachium na początku tego miesiąca, gdy wygasł jego kontrakt, zgarnął wszystkie punkty na poziomie klubowym, zdobywając 13 tytułów Bundesligi i dwa tytuły Ligi Mistrzów, i jest rekordzistą pod względem liczby występów w najbardziej utytułowanej drużynie w historii niemieckiej piłki nożnej. Mimo to, gdy zapytano go, czy jego osiągnięcia z Die Mannschaft były słodsze, nie wahał się.
„To znaczyło więcej, nie dlatego, że klub jest mniej ważny, chodzi po prostu o ludzi” – powiedział w programie CBS Sports Kickin' It. „Kiedy wygrywasz z reprezentacją, wygrywasz z 80 milionami ludzi. Każdy, kto kibicuje, dla każdej osoby, ważne jest, że wygrywasz. Czujesz powiązania historyczne. Nie ma nic ważniejszego niż zwycięstwo Niemiec w Pucharze Świata, kiedy jesteś piłkarzem w Niemczech, aby wygrać go dla 80 milionów ludzi.
„Kiedy widzisz filmy i zdjęcia tego, co to dla nich znaczy w tym momencie, może nie dla ich życia, ale może również dla ich życia. Kiedy mają ten zwycięski moment, każdy pamięta finał lub mecz z Brazylią. To tak ważny moment dla życia każdego. Czujesz to”.
Było wielu poza Niemcami, którzy odczuli coś naprawdę niezwykłego w półfinale 2014 roku, oszałamiający triumf, który pozostawił obu brazylijskich graczy i cały naród w stanie szoku. Muller rozpoczął pogrom w 11. minucie, dryfując poza pole karne, aby wolejem wykorzystać róg Toniego Kroosa. Osiemnaście minut później wynik brzmiał 5-0, gospodarze, którzy wierzyli, że są skazani na wygnanie wspomnień o porażce z 1950 roku na ojczystej ziemi, pogrążyli się w jeszcze głębszej rozpaczy.
Jednak dziwność nie skończyła się na jednym z najbardziej niezwykłych wyników w historii piłki nożnej. Pięć dni po tym, jak zadali Brazylii tyle bólu, Niemcy zobaczyli, że ich gospodarze dopingują ich w finale. Każdy, byle nie Argentyna, rozumowali.
Rozmyślając o „dziwnym” doświadczeniu pokonania Brazylii, Muller powiedział: „Byli zmiażdżeni i szczerze mówiąc, to było trochę dziwne uczucie. Mogliśmy się tym cieszyć, ale od początku było widać, że presja jest szalenie wysoka. Piłka nożna jest tak ważnym tematem w tym kraju, w Brazylii. Przed meczem piłkarze się modlili, hymn narodowy, cały stadion, dla nich ten mecz i dotarcie do finału było tak ważne.
„To było rozdzierające serce w jednej chwili, ale też miło, że widzisz tę ludzką reakcję. Na początku pomyślałem ok, co się stanie, jeśli wygramy, może z trudną decyzją sędziego. Nie wiem, musimy wrócić do naszej bazy, [to może być emocjonalna podróż], emocje sięgają zenitu przy takim wyniku...”
„Kiwali nam nawet w finale, bo to było przeciwko Argentynie. To pomogło”.
Muller pożegnał się z życiem w Bayernie Monachium w sobotę, jego rekordowy 756. i ostatni mecz z klubem, przegrana 2-0 z Paris Saint-Germain, zakończył ćwierćwiecze współpracy z klubem, który wspierał od dzieciństwa. To nie była decyzja weterana, by rozstać się pod koniec kontraktu z Bayernem, który ogłosił na początku kwietnia, że nie zaoferuje mu przedłużenia.
„Ostatecznie nie poczułem się urażony” – powiedział Muller. „Relacje między klubem a zawodnikiem, nawet jeśli są tak romantyczne i wyjątkowe, zawsze opierają się na decyzjach biznesowych lub piłkarskich. Zawsze są momenty w trakcie kontraktu, kiedy jedna ze stron myśli: „Mylę się w tym miejscu”. Stało się to, co się stało. Ostatecznie nigdy nie miałem wrażenia, że ktokolwiek w klubie był niegrzeczny.
„Od facetów, którzy podjęli decyzję, i wielkich szefów w klubie, zawsze miałem takie uczucie, że byli bardzo wdzięczni za to, co zrobiłem w klubie. Wszystko jest w porządku. To bajkowa historia”.
Jeśli chodzi o to, co przyniesie przyszłość, dodał: „Chcę to rozgryźć w ciągu najbliższych kilku tygodni. Jeśli nie będzie dla mnie idealnego rozwiązania lub szansy, aby powiedzieć 'Ok, tak, to mi pasuje', to może zdecyduję się przestać, zakończyć karierę lub może zdecyduję się poczekać i zobaczyć, co się stanie. Staram się czuć komfortowo w niekomfortowych sytuacjach. Nie boję się nadchodzących niekomfortowych sytuacji”.
cbssports