Drugie zderzenie z betonem. Ale o kryzysie Igi Świątek nie ma mowy
Świątek nie lubi specjalnie rozpamiętywać tych piękniejszych, ale też i tych trudniejszych momentów. A po cudownym Wimbledonie nadeszły dla niej dni, które raczej może traktować właśnie w ten sposób.
W nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego 24-latka z Raszyna nie dała w Kanadzie rady grającej na najwyższych obrotach Clarze Tauson. Dunka udowodniła, dlaczego w tym sezonie wcześniej wygrywała już z takimi gwiazdami jak Aryna Sabalenka czy Jelena Rybakina. Znalazła także sposób na Świątek i niespodziewanie bardzo znacząco skróciła jej występ w Kraju Klonowego Liścia.
Iga musiała się z konieczności szybciej przenieść się do Cincinnati, gdzie z kolei będzie obchodzić rocznicę smutnego i niesprawiedliwego z jej punktu widzenia naruszenia przepisów antydopingowych. 12 sierpnia 2024 miała tu pozytywny wynik testu i wykryto u niej śladowe ilości trimetadyzyny. W związku z tym później anulowano również jej zdobycze w turnieju w Ohio i pozbawiono 390 pkt oraz 159 tys. dol. Na szczęście wszystko ostatecznie ułożyło się korzystnie i kariera Polki nie została przez tę sprawę zastopowana. Teraz za te dramatyczne momenty można się będzie odegrać.
Motywacja będzie podwójna, bo pierwsze po ziemno-trawiastej przerwie zderzenie z betonem w Montrealu nie wypadło tak, jak nasza tenisistka planowała. Po dwóch bardzo dobrych meczach w trzecim coś się zacięło, choć oczywiście w żaden sposób nie można tego potknięcia oceniać jako kryzysu. Pojedynczy występ nieco poniżej średniej i świetna dyspozycja przeciwniczki przełożyły się jednak na porażkę.
– Zbyt często myliłam się przy piłkach, które normalnie raczej spokojnie odgrywam. Za dużo błędów popełniłam szczególnie w tie-breaku. W drugim secie widziałam, że Clara była już rozpędzona, a ja nie potrafiłam rozwiązać moich problemów. Na pewno nie prezentowałam się idealnie. Nadal mam poczucie, że muszę przyzwyczaić się do kortów twardych. Odnoszę wrażenie, że sytuacja jest trochę podobna do marca, kiedy też występowałam na tej nawierzchni – przeanalizowała pierwszy start po przenosinach za ocean. I dodała, że na szczęście jest kilka dni na przygotowania do kolejnej imprezy.

Ostatecznie więc żadna z najwyżej rozstawionych – ani Coco Gauff, ani Iga, ani Jessica Pegula, ani wreszcie Mirra Andriejewa – nie zakwalifikowała się w Montrealu do 1/4 finału. Wysoko znalazły się tu za to 18-letnia Victoria Mboko i Naomi Osaka, w którą nowe życie tchnął trener Tomasz Wiktorowski. – Będę rozstawiona w US Open – cieszyła się jak dziecko Japonka. Kiedyś nawet by o tym nie wspomniała, teraz szczebiotała o tym jak nakręcona. Choć finał z utalentowaną Kanadyjką przegrała 6:2, 4:6, 1:6.
Iga w tym czasie była już w Cinci. Szykuje się tam na kompletnie nowe rozdanie. Po pierwsze – turniej odbędzie się na zmodernizowanym i powiększonym obiekcie. Po drugie – z rozrośniętą do 96 zawodniczek drabinką. Po trzecie – nieco przetasują się w nim aktorki. Wróci broniąca tytułu Sabalenka, zabraknie za to Andriejewej. Wciąż nie grają też Qinwen Zheng, która po operacji łokcia odpuści US Open, a także Paula Badosa i Ons Jabeur. Grająca z trójką Świątek zacznie rywalizację od pojedynku z Anastazją Potapową, a potem może się spotkać z Martą Kostiuk (nr 25). Trafiła do połówki Sabalenki.
W Cincinnati Open liczymy też oczywiście na Magdalenę Fręch i Magdę Linette. Łodzianka (nr 22) zmierzy się z Soraną Cirsteą, a poznanianka (nr 31) z Caroline Dolehide lub Rebeccą Šramkovą. W poprzednich turniejach Magdy szybko odpadały, więc ta impreza z ich punktu widzenia jest istotna. Szczególnie dla drugiej z nich, która przegrała cztery z ostatnich pięciu meczów.
przegladsportowy