Del Toro zajmuje piąte miejsce w jeździe indywidualnej na czas na Mistrzostwach Świata w Rwandzie

Del Toro zajmuje piąte miejsce w jeździe indywidualnej na czas na Mistrzostwach Świata w Rwandzie
Juan Manuel Vázquez
Gazeta La Jornada, poniedziałek, 22 września 2025, s. 30-30. 9
Rwanda, kraina tysiąca wzgórz, próbuje zmienić niezatarty obraz związany z jej tragiczną przeszłością, kiedy wiosną 1994 roku doszło do ludobójstwa około miliona ludzi. Ta kraina dąży do zmiany tego dramatycznego obrazu; do ukazania pojednania narodu, który wyzdrowiał, prosperuje i jest bezpieczny, i który może gościć Mistrzostwa Świata w Kolarstwie, pierwsze na kontynencie afrykańskim. W tych krainach zapierającej dech w piersiach przyrody najlepsi kolarze na świecie gromadzą się i przygotowują do prawdziwych bitew na asfalcie.
Jazdy indywidualne mężczyzn i kobiet rozpoczęły się wczoraj, ale wyścigi szosowe odbędą się w przyszłym tygodniu – to prawdziwe wyzwanie dla nóg tych wyjętych spod prawa kolarzy. Liczne wzgórza, które dały temu krajowi przydomek, oferują wymagające zbocza i potwora znanego jako „Ściana Kigali”, który sprawi, że wyścigi będą jeszcze bardziej emocjonujące i zapierające dech w piersiach.
Na początku Mistrzostw Świata rozegrano jazdę na czas, w której Meksykanin Isaac del Toro finiszował na piątym miejscu, wyprzedzając o trzy sekundy Słoweńca Tadeja Pogacara, którego wyprzedził zaskakująco belgijski kolarz Remco Evenepoel, mistrz po raz trzeci z rzędu w tej imprezie.
To nie była tradycyjna jazda na czas, z płaskim terenem, gdzie nogi i umysły zawodników skupiały się wyłącznie na skróceniu czasu potrzebnego na ukończenie wyścigu. W krainie tysiąca wzniesień trasa była poprzecinana różnymi wzniesieniami, w tym jednym brukowanym, co czyniło wyścig jeszcze bardziej wymagającym.
Del Toro miał całkiem udany start i, aż do zakrętu Evenepoela, był najskuteczniejszy w pierwszej ucieczce. Następnie pochodzący z Baja California zawodnik stracił siły, a to, co zyskał na pierwszym etapie, zostało zaprzepaszczone w kolejnej części wyścigu.
Kiedy przyszła kolej na Remco Evenepoela, nie było porównania. Nawet legendarny Pogacar nie mógł rywalizować z tak groźnym kolarzem jak Belg, który dominuje w tej imprezie na Mistrzostwach Świata od 2023 roku.
Każdy zawodnik w jeździe indywidualnej na czas startuje sam, a kolejny zawodnik pojawia się kilka minut później. Czas startu jest skracany dla ostatnich zawodników, którzy prowadzą w klasyfikacji generalnej.
Pogacar wystartował dwie i pół minuty przed Evenepoelem, ostatnim w wyścigu, gdy na brukowanym zboczu Kimihurura wyprzedziła go niebieska ścieżka. Był mistrzem jazdy na czas, wykazując się niepodważalną przewagą.
„Kiedy mnie wyprzedza, trudno mi to przełknąć” – powiedział Pogacar – „ale to Remco, jest tak szybki, że aż trudno uwierzyć, jak dobry jest w tym wyścigu”.
Evenepoel zajął pierwsze miejsce w zawodach, za Australijczykiem Jayem Vine'em, a Belg Ilan Van Wilder znalazł się na trzecim miejscu.
Verstappen rządzi w Grand Prix Azerbejdżanu Formuły 1
Oscar Piastri wycofał się z wyścigu po wypadku.

▲ Holender przekroczył linię mety z 14-sekundową przewagą nad Brytyjczykiem George’em Russellem. Zdjęcie: AFP
Od redakcji
Gazeta La Jornada, poniedziałek, 22 września 2025, s. 30-30. a10
Im większy tor, tym bardziej zdecydowane występy Maxa Verstappena. Z pole position na bloku startowym, Holender przekonująco wygrał Grand Prix Azerbejdżanu Formuły 1, wykorzystując wyjście lidera mistrzostw, Oscara Piastriego (McLaren), który rozbił się na pierwszym okrążeniu i wycofał się z wyścigu wczoraj w Baku.
Na wietrznych ulicach stolicy Azerbejdżanu czterokrotny mistrz świata Red Bulla wyprzedził Brytyjczyka George'a Russella (Mercedes) i Hiszpana Carlosa Sainza (Williams). „To był niesamowity weekend” – powiedział Verstappen z dumą, jakby przywykł do bycia protagonistą, a nie widzem wielkich wyczynów.
„Dla nas zwycięstwo tutaj jest fantastyczne. Samochód spisywał się świetnie na obu oponach, mieliśmy czyste powietrze przez cały czas i było całkiem łatwo. Nie było zbyt wielu samochodów bezpieczeństwa” – wspominał po dominacji w wyścigu od startu do mety i pierwszym zwycięstwie w Baku.
Verstappen zastosował perfekcyjną strategię, nie popełniając żadnych błędów. Przejechał przez metę z 14-sekundową przewagą nad Russellem, który odrobił straty po zajęciu piątego miejsca. Holender, który dwa tygodnie temu wygrał już wyścig w Monzy, odniósł swoje 67. zwycięstwo w karierze, czwarte w tym sezonie.
Sainz zajął trzecie miejsce na podium z Williamsem i świętował je w wielkim stylu: „To najlepszy wynik w mojej karierze. Szczerze mówiąc, nie potrafię opisać, jak to jest. Smakuje lepiej niż moje pierwsze podium”.
Spadając na dziewiąte miejsce na starcie po wypadzie w kwalifikacjach w sobotę, Piastri znalazł się na końcu stawki, zanim zablokował koła podczas hamowania na piątym zakręcie i uderzył w ścianę ochronną. Był to pierwszy w tym roku finisz 24-letniego Australijczyka bez punktów.
Lando Norris na siódmym miejscu
Jego kolega z zespołu, Lando Norris (McLaren), drugi w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata, nie wykorzystał tej szansy na znaczące zmniejszenie straty i zajął dopiero siódme miejsce.
Po odejściu Piastriego, Verstappen odzyskał punkty do Australijczyka, ale nadal ma stratę 69 punktów, którą bardzo trudno odrobić do końca sezonu. „To dużo, nie sądzę, żebym to osiągnął. Postaram się osiągnąć maksymalną liczbę punktów i zobaczymy pod koniec sezonu w Abu Zabi” – powiedział Holender.
Włoch Andrea Kimi Antonelli (Mercedes) finiszował na czwartym miejscu, wyprzedzając Nowozelandczyka Liama Lawsona (Racing Bulls), który na ostatnich okrążeniach wyścigu znakomicie utrzymał przewagę nad Japończykiem Yukim Tsunodą (Red Bull) i Norrisem.
Pierwszą dziesiątkę uzupełniły Ferrari Brytyjczyka Lewisa Hamiltona i Charlesa Leclerca z Monako oraz Francuza Isacka Hadjara (Racing Bulls). Za nim, Fernando Alonso (Aston Villa), finiszował na 15. miejscu po falstarcie, za który otrzymał karę pięciu sekund.
Po chaosie sobotnich kwalifikacji, podczas których wywieszono rekordowe sześć czerwonych flag, wczoraj zapanował spokój.
Na podstawie informacji AFP
Kenijczyk Sebastian Sawe zwycięzcą maratonu berlińskiego

▲ Z powodu upału Kenijczyk nie pobił rekordu toru. Zdjęcie: AFP
Ap
Gazeta La Jornada, poniedziałek, 22 września 2025, s. 30-30. a10
Berlin. Kenijczyk Sabastian Sawe zdominował maraton berliński, gdzie niezwykły upał pokrzyżował jego plany pobicia rekordu trasy.
29-letni Sawe ukończył bieg z najlepszym czasem w roku – 2:02,14, wyprzedzając o cztery minuty Japończyka Akirę Akasakiego i ponad cztery i pół minuty Etiopkę Chimdessę Debele. „Dałem z siebie wszystko. Jestem bardzo zadowolony” – powiedział.
Sebastian celował w rekord Eliuda Kipchoge z 2022 roku, wynoszący 2:01,09, który niegdyś był rekordem świata. Obecny rekord należy do Kelvina Kiptuma, który uzyskał czas 2:00,35 podczas maratonu w Chicago w 2023 roku.
Temperatura wzrosła do 24 stopni, a lato niespodziewanie powróciło do stolicy Niemiec.
„Nic nie można zrobić z pogodą. Byłem przygotowany na wszystko” – powiedział Sawe, dodając, że wróci w przyszłym roku.
Kenijczyk i inni czołowi biegacze rozpoczęli bieg błyskawicznie, pokonując pierwszy kilometr szybciej niż którykolwiek z ich poprzedników, w czasie zaledwie 2:44.
Sawe szybko zostawił rywali i niektórych pacemakerów w tyle. Pozostało tylko dwóch, gdy ukończył półmaraton z czasem 1:00,16. Wkrótce został sam, poza wiwatującymi tłumami, bez pacemakerów na ostatnich 19 kilometrach. Jednak jego tempo spadło wraz ze wzrostem temperatury i po 35 kilometrach stało się jasne, że rekordy świata i trasy przetrwają kolejny dzień.
Wśród kobiet rodaczka Sawe Rosemary Wanjiru zwyciężyła z czasem 2:21,05, wyprzedzając Etiopkę Derę Didę.
Zwyciężczyni zajęła drugie miejsce w Maratonie Berlińskim w 2022 r. z czasem 2:18.00, a podczas zwycięstwa w Tokio w marcu 2024 r. osiągnęła najlepszy czas w karierze – 2:16.14. Był to najszybszy wynik w historii kobiet.
Zwiększono bezpieczeństwo na czas wyścigu – na torze pracowało ponad 800 policjantów.
W wydarzeniu, które rozpoczęło się na Karl-Marx-Allee, a zakończyło przy Bramie Brandenburskiej, wzięło udział ponad 55 000 biegaczy z całego świata.
Stany Zjednoczone dominują w sztafetach
Najlepsi sportowcy ze Stanów Zjednoczonych zwyciężyli w deszczowej sztafecie w Tokio, zdobywając trzy złote medale i zamykając Mistrzostwa Świata tego samego wieczoru, w którym bieżnia była świadkiem uścisku jamajskiej legendy sprinterów , Shelly-Ann Fraser-Pryce.
„Czułam, że biegłam z całych sił dla dziewczyn, z którymi biegnę” – powiedziała Sha'Carri Richardson, członkini sztafety 4x100, świętując swój pierwszy złoty medal na mistrzostwach, które dalekie były od ideału. „Czuję się świetnie. Wróciłam. Jestem gotowa, żeby zacząć od nowa”.
Amerykanie zwyciężyli także w sztafecie mężczyzn na 4 × 100 m z Noahem Lylesem oraz w sztafecie kobiet na 4 × 400 m.
„Nie musiałem wiele robić. Ci faceci się tym zajęli” – powiedział Lyles. „Dopilnowali, żeby dostawy były bez zarzutu. To trochę rozczarowujące, ale jednocześnie wspaniałe uczucie, bo wiesz, że robota jest wykonana”.
Jedyny błąd reprezentacji Stanów Zjednoczonych odbił się negatywnie na męskiej reprezentacji 4x400 metrów, która zdobyła srebro.
Barcelona rozgromiła Getafe 3-0 i poszła w ślady Realu Madryt.
Afp i Ap
Gazeta La Jornada, poniedziałek, 22 września 2025, s. 30-30. a11
Barcelona. Barcelona nie zawiodła w walce o mistrzostwo Hiszpanii z Realem Madryt. Rozgromiła Getafe 3:0 na stadionie Johana Cruyffa i do końca piątej rundy utrzymywała stratę dwóch punktów do odwiecznego rywala.
Ferran Torres wyróżnił się podwójnym trafieniem (15 i 34) – ma już na koncie cztery bramki na początku turnieju – i był bliski osiągnięcia hat-tricka , gdyby nie strzał, który trafił w poprzeczkę.
Choć w tym sezonie nie prezentował tak dobrej formy, Dani Olmo później wykorzystał swoją szansę i strzelił trzeciego gola, dzięki czemu było już 64. bramka. Podczas celebracji na boisko wbiegł mężczyzna niosący palestyńską flagę.
Ostatecznie Barça miała szansę na powiększenie przewagi, ale Soria zapobiegła bramce Rashforda potężnym strzałem, a następnie obroniła kolejną bramkę Szweda Roony'ego Bardghjiego. Dzięki temu zwycięstwu Barça ma już 13 punktów i traci dwa do Realu Madryt przed szóstą kolejką.
W Anglii, jeśli Manchester City zaatakował za wcześnie, Arsenal robił to niemal do samego końca. Starcie dwóch pretendentów do tytułu mistrza angielskiej Premier League zakończyło się wczoraj bez zwycięstwa (1:1), pozostawiając Liverpool jedynym liderem po pięciu meczach.
Podczas gdy na Emirates Stadium czekały tysiące osób, Erling Haaland wyprowadził Obywateli na prowadzenie (9), a Gabriel Martinelli, mistrzowskim lobem (90+3), wyrównał wynik dla Kanonierów zaledwie kilka minut po wejściu na boisko.

▲ Podczas świętowania zwycięstwa Barcelony, na boisko wbiegł mężczyzna machający flagą palestyńską. Zdjęcie: AFP
Brazylijski skrzydłowy ponownie uratował Arsenal, cztery dni po strzeleniu gola i asyście na San Mamés, w wygranym 2:0 meczu Ligi Mistrzów z Athletic Bilbao. Wykorzystał precyzyjne podanie Eberechiego Eze, również rezerwowego, i wypatrzył Gianluigiego Donnarummę na nieustawionej pozycji, po czym uderzył go wysoko.
Były bramkarz PSG spisał się bez zarzutu przeciwko Arsenalowi, który przejmował piłkę z 67% jej posiadania. Wynik ten nagrodził wysiłki gospodarzy, a jednocześnie ukarał brak komfortu i próby marnowania czasu przez City.
Liverpool, który skorzystał na tym, że jego dwaj bezpośredni rywale zneutralizowali się nawzajem, ma teraz pięć punktów więcej niż Arsenal (drugi z 10 punktami) i osiem punktów więcej niż Manchester City (dziewiąty z siedmioma punktami) po pięciu rozegranych meczach.
Na koniec, we Włoszech, Roma wygrała derby stolicy Włoch z Lazio (1:0), rozgrywane w czwartym dniu rozgrywek Serie A, po golu Lorenza Pellegriniego (38).
Podopieczni Gian Piero Gasperiniego mogli zwiększyć prowadzenie, gdyby nie bramkarz Lazio Ivan Provedel, który w decydujących momentach pokonał Devyne Renscha, Angelino i Tommaso Baldanzi. Sky Blues stracili Redę Belahyane z powodu wydalenia.
Dzięki trzeciemu zwycięstwu w czterech meczach Wilki plasują się na czwartej pozycji z dziewięcioma punktami, tracąc jeden punkt do Juventusu (pierwszego), podczas gdy Lazio, pokonane po raz trzeci, spadło na 14. miejsce (trzy punkty).
jornada