Status związku: skomplikowany. Niemcy mają trudne relacje z Igrzyskami Olimpijskimi. Dlaczego?

Cztery miasta rywalizują o organizację igrzysk olimpijskich w Niemczech. Igrzyska w 1936 i 1972 roku rzuciły cień na każdą nową kandydaturę.

Sytuację trafnie można opisać jako otwarty wyścig: Berlin, Hamburg, Monachium i region Ren-Ruhry chcą ubiegać się o organizację Igrzysk Olimpijskich. Kandydat krajowy musi zostać wybrany na Igrzyska Olimpijskie w 2036 roku, a potencjalnie także na dwie kolejne Letnie Igrzyska Olimpijskie, aby mógł zostać przedstawiony Międzynarodowemu Komitetowi Olimpijskiemu (MKOl) do rozpatrzenia.
NZZ.ch wymaga JavaScript do działania podstawowych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Wydaje się logiczne, że zaangażowane są wszystkie duże miasta Niemiec. Przynajmniej w Monachium oczekiwania są wysokie; prawie dwie trzecie mieszkańców opowiedziało się za igrzyskami olimpijskimi.
Stosunek Niemiec do ruchu olimpijskiego jest dość ambiwalentny, a momentami wręcz neurotyczny: od początku nowego tysiąclecia niemieckie miasta czterokrotnie podejmowały udane próby ubiegania się o organizację letnich i zimowych igrzysk olimpijskich – i ambicje te nie zawsze wykraczały poza granice kraju.
W 2015 roku mieszkańcy Hamburga opowiedzieli się przeciwko igrzyskom olimpijskim w referendum; dwa lata wcześniej Monachium ubiegające się o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2018 roku zostało odrzucone, choć i tak zdobyło 25 ze 105 głosów. Kolejna próba Monachium o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku zakończyła się niepowodzeniem w głosowaniu publicznym.
Pomimo sceptycyzmu, pragnienie ponownego zorganizowania Igrzysk pozostaje silne. Jednocześnie jednak wydarzenie mobilizuje licznych przeciwników, co nieuchronnie rodzi pytanie o źródło tego sprzeciwu.
Historia odgrywa pewną rolę – ale nie tylko.Niemcy dwukrotnie gościły Letnie Igrzyska Olimpijskie: w Berlinie w 1936 roku i w Monachium w 1972 roku. Igrzyska w 1936 roku, które „New York Times” nazwał największym sukcesem propagandowym w historii, z pewnością przyczyniają się do krytycznego spojrzenia na takie wydarzenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że kandydatura nazistów na organizację setnej rocznicy igrzysk w 2036 roku wydaje się realna. W końcu skala instrumentalizacji igrzysk przez nazistów pozostaje bezprecedensowa – między innymi dlatego, że stworzyli iluzję beztroskiej zabawy, atmosferę , w której czarnoskóry sportowiec, taki jak Jesse Owens, stał się ulubieńcem tłumów .
Igrzyska Olimpijskie w Monachium w 1972 roku, które odbyły się w podzielonych Niemczech, kierowały się zupełnie przeciwnymi założeniami: celem było zaprezentowanie zreformowanego kraju w jak najbardziej radosnym świetle. Prawie się to udało. Atmosfera została gwałtownie zburzona, gdy organizacja terrorystyczna Czarny Wrzesień przeprowadziła atak na izraelską reprezentację olimpijską. Jedenastu sportowców straciło życie, ale prezydent MKOl Avery Brundage odmówił ustąpienia przed terroryzmem: „Igrzyska muszą się odbyć”.
Choć igrzyska w Berlinie i Monachium rzucają cień na każdą nową kandydaturę, fakt, że Niemcy ostrożnie podchodzą do igrzysk olimpijskich, ma również inne przyczyny. Przede wszystkim to doświadczenia od czasu zjednoczenia sprawiły, że są ostrożni. Tylko od przełomu tysiącleci podjęto cztery próby przeniesienia igrzysk olimpijskich do Niemiec. Nie powiodły się, czasami nieznacznie, jak w głosowaniu przeciwko Monachium w 2013 roku, czasami szybciej, a czasami kończyły się fiaskiem.
Berlin rozpoczął starania w 1992 roku, ubiegając się o organizację Igrzysk w roku 2000. Berlińczycy wierzyli, że organizacja Igrzysk w zjednoczonych Niemczech da im przewagę w oczach MKOl. Proces był zawiły, amatorski, a sama koncepcja niedopracowana. Mimo to kandydaci nie szczędzili wysiłków, aby pozyskać członków Zgromadzenia Ogólnego MKOl. Ugościli delegację przed Ołtarzem Pergamońskim, a szanowany niemiecki naukowiec zajmujący się sportem przedstawił im dokumenty dotyczące preferencji odpowiednich członków MKOl.

Proces ubiegania się o organizację Igrzysk okazał się dla Berlina katastrofalny: Sydney otrzymało prawo do organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2000 roku, a niemiecka kandydatura uzyskała zaledwie jedenaście głosów. Wiele lat później Volker Hassemer, ówczesny senator Berlina, powiedział: „Myślę, że na początku lat 90. mieszkańcy odmienionego miasta czuli się raczej wyobcowani z siebie i całej sytuacji. To było być może silniejsze niż chęć wspólnego zorganizowania Igrzysk Olimpijskich”.
Uwaga Hassemera powinna dać do myślenia następcom Berlina: oferta była zbyt ambitna, a jej celem było ewidentnie również budowanie niemieckiej tożsamości. Zastrzeżenie to jednak nie zostało wzięte pod uwagę.
Dobra dekadę później lipscy kandydaci na organizatorów igrzysk olimpijskich wpadli w podobną pułapkę. Fakt, że ich kandydatura była owiana aferami korupcyjnymi, przyczynił się do jej porażki. Symboliczna waga oferty również tym razem wydawała się nieodpowiednia: Lipsk prezentował się jako miasto pokojowej rewolucji, z którego w 1989 roku poczyniono pierwsze kroki w kierunku zjednoczenia Niemiec.
Wolfgang Tiefensee, ówczesny burmistrz Lipska, a później minister transportu Niemiec, wszedł na scenę podczas naboru i zagrał na wiolonczeli „Dona nobis pacem” Mozarta. Mniej przekonujące niż umiejętności wyszkolonego wiolonczelisty były warunki, jakie Lipsk stworzył w konkursie: z zaledwie 500 000 mieszkańców, jego szanse były nikłe w porównaniu z metropoliami takimi jak Pekin, Londyn czy Paryż. Lipsk nie uzyskał nawet statusu oficjalnego miasta kandydującego: MKOl odmówił przyznania mu pieczęci aprobaty kandydata.
Dialog powinien zwiększać akceptacjęOd czasu katastrofy kolejowej w Lipsku, starania Niemiec o organizację olimpiady stały się delikatnym przedsięwzięciem. Nie tylko dlatego, że wynik głosowania jest całkowicie niepewny, ale także dlatego, że w kraju panuje znaczny sprzeciw.
Podczas kampanii Monachium na rzecz Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2018, w Garmisch-Partenkirchen, które było częścią koncepcji kandydatury, pojawił się opór. Ekolodzy i rolnicy protestowali i wymusili referendum. W Hamburgu argumenty były inne: tutaj głównymi obawami były koszty i to, czy miasto nie lepiej zainwestować pieniądze w edukację i infrastrukturę.
To jeden z powodów, dla których Niemiecka Federacja Sportów Olimpijskich koncentruje się teraz na dialogu: mieszkańcy mają być zaangażowani w proces aplikacyjny. Na przykład w regionie Ren-Ruhra, gdzie wysiłek logistyczny byłby największy, referenda mają się odbyć wcześniej w potencjalnych miastach-gospodarzach.
Pomimo lokalnego entuzjazmu dla sportu, wątpliwe jest, jak duże wsparcie igrzyska znajdą w zadłużonych miastach, takich jak Gelsenkirchen. Tymczasem Monachium wciąż może liczyć na przyznanie im organizacji igrzysk.
nzz.ch




